środa, 29 stycznia 2014

You are what you wear, czy you are what you listen to?


Kto by się spodziewał - artykuł o ciuchach! Nie ma się czego obawiać, nie zmieniam profesji na faszynełę blogerę. Nie da się jednak ukryć, że jak dla prawie każdej kobiety ubrania są dla mnie całkiem istotną częścią życia. Tytułowy dylemat na szczęście nie spędza mi snu z powiek. Po prostu łącze te dwa stwierdzenia w jedno.
Oto zestawienie pięciorga muzyków, których szafy najchętniej bym ograbiła, zdarła z nich wszystkie ciuchy i od których regularnie zrzynam pomysły na stylóweczki.


Przeważają oczywiście kobiety, ale znalazł się także jeden rodzynek. Fotkowe combosy polecam powiększać sobie poprzez kliknięcie, trochę się nad nimi naprawcowałam! Zacznę od najbardziej i najwczęśniej wyrytej w mojej sercu inspiracji.


Joan Jett (The Runaways, Joan Jett & The Blackhearts)
Denim and leather brought us all together! Joan Jett w jakiś sposób obecna w mojej głowie była od zawsze, jednak maniactwo na jej punkcie rozpoczęło się dopiero w gimnazjum. Do niedawna głównie ona, ku utrapieniu mojej matki, była inspiracją moich codziennych ubiorów, i powodem obecności w mojej szafie tylko i wyłącznie jeansu, skóry, czerni i czerwieni. Mimo, że na dzień dzisiejszy trochę wyewoluowałam w inne ramy czasowe, do końca życia pozostanę skażona jej stylem z przełomu lat 70/80, a już napewno makijażem! Jak dla mnie jeśli chodzi o wygodę na codzień - wybacz mamo - nic nie przebije nieśmiertelnego zestawu - rurki, trampki, t-shirt i skórzana/jeansowa kurtka.


Stevie Nicks (Fleetwood Mac)
To jedna z moich najnowszych fascynacji, pojawiła się wraz z wciąż rosnącą obsesją na pkt Fleetwood Mac. Oprócz tego, że wspaniałą artystką niewątpliwie JEST, Stevie urzeka mnie swoim zwiewno-czarodziejsko-elfim stylem z młodości, czasem przeplatającym się oldschoolowo-motocyklowymi ciuchami. Co warte uwagi - na starość jej styl niewiele się zmienił - jedynie barwy stały się ciemniejsze i bardziej stonowane. To czego się od niej nauczyłam to istotność detali, takich jak hafty, biżuteria, koronki, etc. Jak to Kiedyś zapytana o źródło jej pomysłu na siebie powiedziała - "I think that sexi is keeping yourself mysterious". Tak więc gdy mam iście elfi nastrój, wdziewam fatałaszki w jej stylu i wszystko od razu staje się bardziej magiczne :D


Jimi Hendrix.
Jako, że to rodzynek w moim zestawieniu, wrzucam go w sam środeczek między piękne panny. Jimi Hendrix, muj borze... Te kolory, te hafty, te frędzle, te tkaniny, te wzory, te frędzle, nie ogarniam. Kradłabym wszystko jak złoto. Oczywiście większość pewnie dla samego faktu posiadania, bo niektóre z jego ubrań są naprawdę tylko dla odważnych, ale jednak... Nie można od nich oczu oderwać. Jego osoba w ostatnich czasach często była przesądzającą kwestią podczas moich zakupów i dylematów w stylu "Czo te wzory, oszaleje od tych barw." Jako uzależniona od czarnego powoli uczę się od niego noszenia kolorków. Nie jest to łatwe zadanie, ale przekonuję się do nich coraz bardziej. Jakbym jeszcze miała cierpliwość, wyszywałabym różne szalone rzeczy, bo te jego kamizelki.. cud miód i orzeszki.


Ania Rusowicz
Ta dama pojawia się na moim blogu już po raz trzeci. Zacznę od tego, że to głównie ona była inspiracją pewnej dość rewolucyjnej zmiany w mojej szafie - zaczęłam nosić sukienki. I to nie tylko od święta, ale zdarza się także na codzień. Zobaczyłam ją na zdjęciach raz, drugi, trzeci i dziesiąty, za każdym razem w super kieckach - wow, taka piękna, taka kobieca! Odważyłam się, i co się okazało - sukienki takie wygodne, self-esteem taki wyższy! Jej styl jest tak ultra retro, że nie było opcji bym nie została nim oczarowana. Dużo sukienek, spódnic, motywów etno i pięknych wzorów. Oprócz tego, Ania, Mira Kubasińska i panna, która pojawi się za chwile spowodowały pewnego dnia mój samodzielny zryw fryzjerski, który na szczęście skończył się szczęśliwie. Samo dobro.


Alison Mosshart (The Kills, The Dead Weather)
Ostatnia bohaterka, w zasadzie najbliższa mojej ubraniowej codzienności wokalistka. Miota nią jak szatan między różnymi dekadami. Czerpie zarówno z czasów hipisowskich, heavy metalowych i grungeowych. Ze mną sytuacja ma się bardzo podobnie. Oprócz tego często pojawiają się u niej motywy indiańskie, którymi się jaram niemiłosiernie. Jest dla mnie bardzo dobrym źródłem pomysłów, gdyż czasami mam nie lada problem z połączeniem wszystkich moich fascynacji ubraniowych w jedno. Alison, mimo że wydawać się może niepozorna, pokazuje, że wszystko można i wszystko się da. Wystarczy tylko troche umiaru i pomyślunku. No i ta fryzura - classic, polecam wszystkim dziewczynom, układa (lub gdy chcemy - nie układa) się praktycznie sama. Grzywka FTW :D

Niektórzy twierdzą, że z "subkulturowatego" ubierania się wyrasta. A przynajmniej powinnno. Jak dla mnie jest to pogląd jak za króla Ćwieczka. Nie ma co dawać sobie wciskać, że nie możesz bo blabla, bo niemodne, bo jak ty wyglądasz. Oczywiście, wszystko z umiarem (patrz - faszyn from raszyn), ale przede wszystkim - trzeba czuć się dobrze w swoich fatałaszkach i wyrażać siebie w taki sposób jaki się chce. A gdy wyrażanie się przez ubrania combuje się z wyrażaniem miłości do muzyki - zbijam wysoką piątkę.

Mimo, że artykuł o szmatkach, nie odmówię sobie zapodania fajnej piosneczki. Jako, że Alison jest last but not least, przyjemny kawałek The Kills.

Miłego wieczoru!
Emilka. :)

3 komentarze:

  1. Hej,

    w sumie to mam podobnie. 24 lata na karku, a dalej nie wyobrażam sobie siebie bez conversów, glanów, koszulek z zespołami, flaneli i czerni. Oczywiście z wiekiem trzeba urozmaicać swoją garderobę - stąd też zdarza mi się wyglądać naprawdę niepozornie. ;-) Ale koniec końców najszczęśliwsza jestem w skórzanych spodniach, koszulce z rockowym nadrukiem i ramonesce. Bo wtedy czuję się sobą w stu procentach. Jeśli chodzi o styl - jakoś nigdy się nikim nie inspirowałam... Chyba jestem na to zbyt leniwa i zbyt mało konsekwentna. Ale mam kilku muzyków, których mogłabym zjeść razem z ciuchami - Kings of Leon i Kasabian to dla mnie kwintesencja dobrego gustu, jeśli o garderobę chodzi. Jaram się też spodniami i paskami Morrisona. No i buty Jamesa Hetfielda :-D

    Ale Twój tekst (jak zwykle) przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. Jeśli mogę mieć drobną uwagę - gdybyś go wyjustowała i zrobiła większe przerwy między tekstem a obrazkami byłoby cut-mjut dla wszystkich oczu. ;-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj staram się utrzymać porządek w tekscie, żeby przy czytaniu nie było oczopląsu, ale ten artykuł kończyłam już z głową pod biurkiem :D Także już go ogarniam, no i dziękuję za miłe słowa, cieszę się, że lektura sprawia komuś przyjemność :) to zawsze motywator!

      Usuń
  2. Ciuchy spoko ;) Generalnie bardzo ciekawy blog, czytam od godzinki i oderwać się nie mogę. I pytanko piękna dziewczyno do Ciebie - jakich słuchawek używasz na co dzień? Znasz się pewnie na tym, a ja szukam dobrego sprzętu. Słyszałem, że Brainwavz Delta są dobre. Na PC LAB piszą, że to najlepszy sprzęt z półki cenowej do stówki (http://pclab.pl/art55837-9.html)

    OdpowiedzUsuń