sobota, 28 września 2013

Raz, a dobrze - Them Crooked Vultures (2009)

Nazwa obiła mi się o uszy już jakiś czas temu, ale nie wiedziałam wtedy, kto macza w tym palce. Później oczywiście nadrobiłam braki w wiedzy, ale płyta poleciała na długą listę rzeczy "do ogarnięcia". Zupełnie nieświadoma tego jaka dobroć mnie czeka, wpadłszy podczas nocnych wędrówek na Spotify na ten album, bez zastanowienia zapuściłam. Po paru dniach słuchania z czystym sercem mogę napisać - USZANOWANKO.



Them Crooked Vultures to projekt założony przez Dave'a Grohla, Johna Paula Jonesa i Josha Homme w 2009 roku. Taki tam skład. Na gitarze rytmicznej dogrywa im Alain Johannes. Album wydali w tym samym roku, w którym się założyli, i jest to kawał naprawdę dobrej, muzycznej roboty.
Po pierwsze jest to płyta nietypowa. Przy pierwszym odsłuchaniu miałam lekkie wrażenie chaosu, potem jednak dotarło do mnie, że tak naprawdę jest ona bardzo uporządkowana. Trudno mi określić ich brzmienie jednoznacznie, jeśli miałabym wymienić co ja tam słyszę to było stanowczo too long didn't read - jest tam i stare, i nowe, wymieszane na różne sposoby. Określenie 'alternative rock' nawet do tego pasuje, ale jako fanka 2/3 członków tej kapeli przyznam, że grohlcore i jonesodelic rock pasują o wiele bardziej. 13 utworów aż ocieka obecnością Dave'a i Johna Paula. O Homme niewiele mi na dzień dzisiejszy wiadomo, bo do tej pory znałam go tylko z nazwiska, ale jego przyjemnie czysty wokal bardzo fajnie stapia się w jedno z tym, co wyczynia wcześniej wymieniona dwójka. 

Użycie słowa "crooked" (powykręcany, połamany) w nazwie zespołu, a zarazem albumu jest jak najbardziej uzasadnione. Przy niektórych utworach rzeczywiście ma się wrażenie, jakby były pokruszone na kawałki (Elephants), niektóre wiją się jak węże (New Fang), niektóre brodzą w mętnych, gęstych klimatach po pas (Interlude with Ludes). Wszystkie te okruchy pasują jednak do siebie jak witraż, przez co odbieram tę płytę jako dzieło kompletne. Ale nie powiem, żeby w odbiorze był lekki, łatwy i przyjemniutki. Prawdę mówiąc jest trochę dziwny (nie mylić ze "zdziwaczały"!), ale jest to ten rodzaj dziwności, który bardzo lubię. Dobroć takiej dziwności rośnie z każdym odsłuchaniem.
Urzekająca w tym projekcie jest pasja jego twórców, słyszalna w każdym dźwięku, każdym zastosowanym rozwiązaniu. W połączeniu z turbo-mega skillem wychodzi odcedzone samo gęste. Słychać, że spełniają tam swoje wspólne muzyczne zachcianki i mają z tego niezłą radochę. Mimo, że umieściłam ich w cyklu "Raz, a dobrze", mam nadzieję, że będą chcieli tak sobie jeszcze kiedyś dogodzić wspólną pracą nad albumem. Na koniec jak dla mnie najmocniejszy kawałek, wydany jako singiel - "New Fang".
Miłego popołudnia,
Emilka. 

4 komentarze:

  1. Może to nie najlepiej o mnie świadczy, ale o zespole nigdy nie słyszałam,a szkoda, bo fajnie są!
    Coolturalny-tygodnik.blogspot.com Kanał YT oraz nietypowo książkowo. Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na nową notkę.
    Coolturalny-tygodnik.blogspot.com U mnie nowości muzyczne! O Gansach kochanych!

    OdpowiedzUsuń
  3. Vultursi dumają nad nową płytą, osobiście mam nadzieję na więcej uszanowanek. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plotki i ploteczki o tych dumaniach pojawiają się co jakiś czas, czekam teraz na konkrety :D

      Usuń