wtorek, 21 sierpnia 2012

Music and Motion - Pearl Jam Twenty (2011)

Jak wiadomo, blog mój dopiero się rozwija. Co jakiś czas publikuję pierwszą z notek należących do wielu cykli, w tym przypadku będzie to pierwsza z cyklu Music & Motion - czyli poruszającego temat filmów w jakiś sposób z muzyką związanych :) Jako główny bohater wystąpi ostatnio przezemnie obejrzany Pearl Jam Twenty!



Film został nakręcony jako upamiętnienie 20-letniej działalności zespołu. Jest to dokument, przerywany wywiadami, fragmentami koncertów, archiwalnymi nagraniami prywatnymi członków zespołu, fragmentami programów telewizyjnych itp, itd. Brzmi banalnie, ponieważ w podobnej konwencji kręconych jest wiele filmów opowiadających o zespołach rockowych. Jednak w tym przypadku to nie film pokazuje nam zespół. To zespół staje przed nami z otwartymi ramionami, i zdaje się mówić "Dajcie no tę kamerę, chcemy się zapoznać z tymi ludźmi!"

Być może brzmi to odrobinę abstrakcyjnie, ale tak właśnie odbieram ten film. I jest to odbiór całkowicie pozytywny. Pearl Jam to kapela, który znam już od paru dobrych lat, zawsze darzyłam ich sympatią. Ich twórczość jest mi znana dość dobrze,  nie obsłuchałam ich jednak "od dechy do dechy". I jeśli może miałam jakieś wątpliwości co do tego, czy warto - ten film zupełnie je rozwiał.

Dzieje zespołu, a w zasadzie jego członków, przedstawione są od samiuśkiego początku, do teraźniejszości. Dzięki temu widz po obejrzeniu może spojrzeć na twórczość kapeli już całkowicie świadomie, co zapewnia kompleetnie inny odbiór ich muzycznego dorobku. A na ich twórczość wpływ miała ogromna ilość czynników - wydarzenia związane z zespołem Mother Love Bone, przyjaźń Eddiego Veddera z Chrisem Cornellem, projekt Temple Of The Dog, więź nawiązana z zespołem Soundgarden, otoczenie grunge'owej sceny Seattle, śmierć Kurta Cobaina, tragedia w Roskilde, osobiste przeżycia każdego z muzyków... Każdy z tych wątków zostaje poruszony, wyjaśniony, przedstawiony z wielu perspektyw.

Pearl Jam bez wahania objawia nam swoje tajemnice. Dla jednych to może źle, dla mnie jednak to zaleta tego zespołu. Szczerość, prawdziwość, bezpretensjonalność - to cechy, którymi niewiele współczesnych bandów może się pochwalić, zwłaszcza tych, które grają w tym samym składzie od wielu lat. Oni jednak nie wypalili się, nie popadli w szaleństwo. Kiedy słucha się się ich wypowiedzi, patrzy na nich na scenie - nawet nie wydaje się - po prostu wie się, że to normalni faceci, którzy kochają muzykę, chcą przez swoją twórczość coś przekazać, niczego nie udają,  skoczyliby w ogień na swoimi fanami, i kochają to co robią. Że takich ludzi pozostało już niewiele, i sami chcielibyśmy mieć takie osoby w gronie swoich przyjaciół. Prawdziwi muzyczni wojownicy.

Podsumowując - film wart obejrzenia przez każdego fana muzyki. Jeśli dodatkowo odnajdujecie się doskonale we wspomnieniach z lat 90 - tymbardziej! Produkcja aż ocieka tym oldschoolowym klimatem. Dla słuchających Pearl Jamu lub Veddera - absolutny must-see. Jeśli jeszcze ich nie znacie, a zdecydujecie się obejrzeć - napewno zostaną z wami na dłużej :) Na koniec - singiel z jedynej płyty projektu Temple of The Dog, jeden z najlepszych kawałków wykorzystanych w filmie.


P.S. UWAGA UWAGA!! Wrocławianie i nie tylko! Rozpoczęło się głosowanie na to, czyj koncert ma się odbyć na wrocławskim stadionie w przyszłym roku. Głosujcie czym prędzej na Aerosmith i Bon Joviego, można głosować codziennie, limit o ile się nie myle jest do 5 głosów! Zróbcie to dla dobra wspólnego! :)

Tu odbywa się głosowanie!! >>KLIK<< !!

Miłego dnia, Emilka :)

1 komentarz:

  1. tak jak z zespołem się za bardzo nie znam, to film z chęcią obejrzę : D

    no i zagłosowałam !

    OdpowiedzUsuń