54 lata temu urodził się jeden z najbardziej znaczących muzyków heavy metalowych - BRUUUUCEEE DICKINSON! Heros wśród wokalistów, bożyszcze kobiet, jedyny koleś w grzywce, którego nikt nie posądza o bycie homo. Niezniszczalny fundament Iron Maiden.
Lata mijają, z metalowego playboya w czerwonych, skórzanych ballscrusherach przeistoczył się w metalowego tatuśka, jednak żadna część jego epickiej mocy wokalnej nie ulotniła się.
Jako fanka składam Bruce'owi życzenia - 1000 lat metalowania, i jeszcze więcej siły, by śpiewem walić góry i wyrywać dęby! Ale czy to jest w ogóle możliwe? :)
A dla was - jeden z nowszych Ironowych klasyków, który dla mnie zawsze wchodzi jak nóż w masło.
Ciekawa jestem jaki jest wasz stosunek do tego wokalisty? Człowiek-legenda, czy jeden z wielu?
Dobrej nocy.
Emilka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz