Anię znałam już z wydanego rok temu albumu Mój Big Bit. Od tamtej pory co jakiś czas obserwowałam jej działalność, gdyż debiut rozbudził tylko moją ciekawość i miałam nadzieję na coś więcej. Gdy tylko odpaliłam na Spotify pierwszy kawałek, który mi się napatoczył - To, co było - moją pierwszą myślą było "You had my curiosity, now you have my attention".
Po niezłym przymaniaczeniu wyżej wymienionego tracka, przeszłam do całego albumu. Zawiera 12 utworów, wszystkie w języku polskim (!). Już od pierwszych sekund zanurza w klimat lat 60-70. Wszystko brzmi niesamowicie prawdziwie - gitary, klawisze, cały szereg innych instrumentów, których nazw pewnie nigdy nie ogarnę, ale zapewniam, działają niczym wehikuły czasu. No i oczywiście perkusja, która w co drugim utworze pobudza u mnie produkcję endorfin. Za produkcję ukłony dla Emade.
Płyta pełna jest pełna ciekawych melodii i bardzo dobrych, "kobiecych" tekstów. Proporcje rockowego ładunku i nastrojowości są wyważone- znajdują się kawałki bardziej ekspresyjne, jak np. To nie ja lub Polne Kwiaty, oraz bardziej klimatyczne - Nie uciekaj czy Co z tego mam. Niebanalny głos Ani współgra z muzyką i atmosferą całego albumu - wszystko tworzy jedyną w swoim rodzaju całość. Całość, która daje możliwość muzycznego powrotu do przeszłości w jej własnym, niepowtarzalnym stylu.
Genesis jest niewątpliwie jednym z najbardziej ciekawych albumów jakie poznałam w tym roku. Szereg ciekawych rozwiązań muzycznych nie pozwala mi się szybko znudzić, a Ania w mgnieniu oka stała się dla mnie ogromnym źródłem inspiracji. Dla wszystkich zainteresowanych - według internetowych informacji, 17 stycznia 2013 we wrocławskim Klubie Firlej odbędzie się jej koncert. Ja napewno tam będę! :)
Na koniec próbka - wspomniana na początku piosenka p.t. To co było.
Zdjęcia pochodzą z facebookowego FP zalinkowanego na początku recenzji.
Dobrej nocy,
Emilka.
Muzyka dobra, jak najbardziej, ale swoją drogą, za każdym razem, gdy spojrzę na Anię Rusowicz, uderza mnie jej podobieństwo do matki.
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja, pozdrawiam :)
Dzięki wielkie :) Podobieństwo usłyszeć można nawet w głosie! Co do muzycznego to wydaje mi się, że małymi kroczkami odchodzi od dorobku mamy, co zresztą zaznaczyła w jednym z ostatnio oglądanych przezemnie wywiadów. No ale o to chyba chodzi by artysta sam siebie kreował. Ania ma to szczęście, że jej twórczość mogła zacząć wyrastać z baardzo dobrych korzeni. :)
Usuń